www.sliva.pl

Wyprawy - Rumunia 2011

 

 

Rumunia 2011

 

Założenia:

•        Mamy do dyspozycji 9 dni (z dojazdem z PL)

•       2 samochody FJCruiser z upgradem i fabryczny Cheeroki z lat 90 (opony zimowe bo letnie byłe łyse już w zeszłym roku)

•       6 osób (3 kobiety) Ja, Agata, Krzysztof, Dorota, Mariusz i jego żona.

•       Oczekiwania: różne, od monastyrów poprzez wspinaczkę w górach Rodeńskich po typowy offroad

•       Jako przewodnik służyły nam wskazówki z: http://maramureszwyprawa.blogspot.com/

•       Spanie to 50% agroturystyka i 50% namioty



 

 

Dzień 1

 

Startujemy  z Baia Mare, cel to Sapanta jadąc prosto na północ. Niestety pogoda była podobna przez kilka ostatnich dni w RO jak w PL czyli lało.  To mocno wpłynęło na trasę a właściwie jej zmianę. Zaliczyliśmy kilka kościołów za to i okrężną drogę docieramy do celu dzisiejszego dnia. Dzisiaj zrobiliśmy dobry uczyneki pomogliśmy miejscowym w wyciąganiu 2 samochodów z rumuńskiego miejsca „kempingowego”, nagroda to 200ml PALINKI w plastikowej butelce. Dzień kończymy w Videa de Sus.



 

 

Dzień 2

 

Dzisiaj kierujemy się w kierunku polskich wiosek w Bukowinie. Po drodze znaleźliśmy żywy skansen  gdzie można przespać się w domku z ubiegłego wieku. Mocno to wpływa na trasę i konieczność jej wydłużenia aby wrócić w to miejsce. Część trasy która idzie bocznymi dróżkami naszego FJC prowadzi Dorota. Wygląda to śmiesznie bo od 20 lat nie prowadziła samochodu.  W drodze powrotnej zaliczamy jeszcze Voronet więc dziewczyny są zadowolone pomimo ze sporo czasu dziś spędziliśmy w samochodzie.



 

 

Dzien 3 

 

Dzien zaczynamy od spakowania się ze skansenu, Pani zainkasowała 200ronów za cały domek, więc koszt osobowy jest na niskim poziomie.

Pierwszą cześć dnia spędzamy na dotarciu do Putna i cerkwie po drodze. Z Putnej mięliśmy jechać na południe przez góry, niestety opady uszkodziły spory fragment drogi i nie ryzykowaliśmy zaliczyć 5 metrowej przepaści. Jak patrzę teraz na mapę to dużo nam nie zabrakło aby dojechać do drogi 176. Mimo wszystko frajda była ,bo droga błotnista i śliska a moja żona jechała FJotem jakby była na asfaltówce. Wracamy ta sama droga.

Druga cześć dnia to przemieszczenie się na południe gór Rodeńskie, nocleg już wcześniej wybrałem nad jeziorem koło miejscowości Colibita. Teraz trzeba tam tylko dotrzeć.

Tradycją już jest że pomagamy codziennie społeczności rumuńskiej. W ośrodku który znaleźliśmy (własciwie w całej okolicy) nie ma prądu. Z powodu ulewy padł transformator. Wiec pożyczam latarkę właścicielowi  w zamian dostajemy dwa 3 litrowymi baniaczkami czerwonego wina z prywatnej piwniczki oraz kolacja przy świecach. Dla zainteresowanych podaje link do ośrodka: http://fishermans.ro/



 

 

Dzien 4

 

Dzis luz, kąpiel w jeziorze i inne atrakcje ośrodka. Agata chce zobaczyć wschod słońca nad górskim jeziorem wiec pobudka przed szóstą rano. Na tarasie robię kawę z kawiarki przy promieniach budzącego się dnia. Na obiad zamawiamy pstrągi i ruszamy ku  granicy Parku w pobliże niebieskiego szlaku bo 2 osoby chcą na piechotę przejść przez góry Rodeńskie.

Drogę planuje mniej uczęszczanymi szlakami. Aby dostać się do Rodnej wybrałem szlak przez  Lunca Ilvei. Po znalezieniu właściwego skrętu w lewo i przejechaniu 100m widzimy koparki, mały walec i ludzi walczących z podtopionym mostem. Jeżeli nie przejedziemy ta droga to czeka nas powrót asfaltówką z 50km i drugie tyle do Rodnej.

Krótka gestykulacja pomiędzy kierownikiem budowy a nami skutkuje 5 minutowa praca koparki i zrobieniem nam brodu obok poprawianego mostu. Prace zamarły na czas naszego przejazdu , wszyscy byli ciekawi czy damy rade.  Dalej już tylko do przodu ale tez z przygodami.

 Nocleg w domu Literata/Pisarza pod namiotem ale z możliwością skorzystania z ciepłej wody.



 

 

Dzień 5

 

Dziś dużo mamy do zrobienia. Musze objechać całe góry Rodeńskie aby o 18:00 odebrać piechurów w północno-wszodniej części gór.

Zachęcony Blogiem próbujemy przejechać z Cormai do Parva. Niestety w połowie drogi nasza droga-strumień zawęża się a miejscowi drwale uświadamiają nam ze przed nami są 3 wodospady. Wiec odwrót.

Po dotarciu do Telciu wbijamy się w asfaltówkę 17c i rozdzielamy się, jedni jada szukać noclegu w okolicach Viseu de Sus a ja jadę po piechurów. 



 

 

Dzień 6

 

Plan to podjechanie pod granice Ukraińską sławną drogą wojskową, podobno remontowana po powodzi 2007, teraz już mocno zniszczona.

Po drodze kilka przygód: spotkanie patrolu policji w nowym Iveco Mastiff, grzejący się silnik w Jeepie a tym samym przymusowy postój, czy tez wyciąganie kampera jakiegoś Francuza z pobocza gdzie się zapadł w miękkim gruncie. Pewnie czytał ten sam przewodnik co my, że droga jest w super stanie. Dobry uczynek na dziś mamy zaliczony. W drodze powrotnej mijamy kolejnego kamperowca. Dziś mamy jeszcze  dojechać do Sapanty aby spróbować zaatakować jeszcze raz przejazd przez góry do Baia Mare. Ostatnie dni nie padało wiec może damy rade zobaczyć ładne połoniny.



 

 

Dzien 7

 

Zaczynamy wcześnie bo nie wiadomo co nas spotka po drodze. Pierwsza czesc to prosta sprawa, im bliżej połonin (pętla na mapie)tym droga staje się trudniejsza i reduktory poszły w ruch.

Szczęście nam dopisało i wbijamy się na połoniny. Kierowcy jednoznacznie stwierdzają że lepszego zakończenia wyprawy nie mogliśmy sobie wybrać. Dziewczyny zadowolone bo widoki cudne.

Druga część to kilka małych brodów, błotko i docieramy do regularnej szutrówki.

Na końcu drogi czeka nas nagroda czyli pstrągi w LOSTRITA  gdzie zaczęliśmy naszą przygodę. Po chwili oczekiwania na każdym talerzu pojawiają się 2 pstrągi, a oczekiwaliśmy po jednym. Rachunek jest znośny jak na taką furę jedzenia.  Miejsce to jest dość powszechne wśród miejscowych jak było widac po ilości zajętych stolików. Pensjonat jest tez dobrym miejscem wypadowym, tu mieliśmy pierwszy nocleg. Jednak weźcie poprawkę, że w soboty mogą mieć wesela tam i obłożenie jest duże. Ale jakoś się udało.

Teraz to już powrót do PL



 

 

Podsumowanie

 

Wiele można by tutaj powiedzieć. Ważne aby nie mieć za dużo oczekiwań i adoptować się do sytuacji. Północ Rumunii jest dzika i taka pozostanie bo do stolicy jest daleko a po drodze mieszczuch maja góry w okolicach Braszowa.

Jeep przejechał całą trasę wiec jest ona do przejechania przez nieprzygotowany pojazd z reduktorem. Przypomnę że Jeep był na zimowych oponach.

Sprzęt który się przydał tym razem to: szpadel, wyciągarka (raz), kuchnia polowa, sprzęt biwakowy, szekle i lina do holowania rumuńskich braci, garmin 62st z mapą RO.A.D 2008, mapy papierowe, duzo wody do chłodnicy Jeepa, papierosy jako podziękowanie za pomoc.

Przez 7 dni zrobiliśmy 1492km (wg GPSu), o ilości zużytej benzyny nie będę pisał bo nie ma sensu.

Ludzie – super mili, zawsze machali do nas

Strona jest własnością rodziny Śliwa, jak masz coś nam do przekazania to daj nam znać.

 Powered by: www.CDX.pl